Teraz albo nigdy!

Categories:  [POLE SZTUKI]
Tags: , , , , ,

Powrót
Teraz albo nigdy!

„Czym jest sztuka? Nie wiem, nie wiem… I chyba nie chcę wiedzieć (…) „Może sztuką jest właśnie to, co znajduje się poza sztuką, co do niej nie należy”

Niektórzy z nas mogą sobie pozwolić na odpowiedź „nie wiem”, bo cokolwiek zrobią, jest sztuką. Większość, w tym głównie odbiorca powinien znać odpowiedź na to pytanie, bo Doda, chcemy tego czy nie, to także sztuka.
Mówimy „sztuka” ale myślimy ”plastyka”, to uproszczenie, które wprowadza w błąd, jest szczeliną, przez którą „wcieka” „wszystko i każdy”.

Wystawa „Nie ma sorry” odbywa się w Warszawie, nie widziałam jej. Mogę domniemywać. Póki nie zobaczę wystawy, nie powinnam zabierać głosu. Wydaje mi się, że mimo wszystko mogę kompetentnie wypowiedzieć się na temat projektu „Nie ma sorry”. Autorzy wystawy dostarczyli materiału, na podstawie którego mogę dokonać oceny zamierzeń, oceny którą w miarę możliwości sama skonfrontuję z wystawą, albo udostępniając innym pozwolę im spojrzeć na ten projekt innym, moim okiem.

Twórczość plastyczna zaczyna być „kanalizowana” podobnie do funkcjonującego w filmie czy muzyce systemu producenckiego. Podobnie rzecz ma się tutaj, co potwierdzają autorzy wystawy słowami:
– „Pracując nad wystawą skoncentrowaliśmy się na poszukiwaniach bezpośrednio „u źródeł” produkcji artystycznej, a więc z pominięciem oczywistych kanałów dystrybucji i promocji, usankcjonowanych galeryjnymi procedurami. Postanowiliśmy oduczyć się rozwiązań i metod powszechnie praktykowanych przy produkcji wystaw.”

Niepokoi mnie, że przestajemy używać określenia „twórczość artystyczna” czy „twórczość wystawiennicza” i zastępujemy słowo „twórczość” słowem „produkcja”.
Twórczość nigdy nie jest produkcją, ponieważ produkcją rządzi ekonomia, a twórczością (artystyczną albo naukową nie). Używana w powyższym akapicie terminologia sugeruje, że twórczość artystyczna i jej atrybuty podporządkowane są tutaj produkcji, promocji, dystrybucji, choć rezygnuje się z dotychczasowych kanałów na rzecz nowych, które kuratorzy wystawy wypracowują tym projektem. Należy więc spojrzeć na projekt przez filtr systemu producenckiego.

Mamy do czynienia z wystawą tematyczną, która spina prace wspólnym tytułem. Autorami prac są artyści, autorami koncepcji wystawy są kuratorzy.
Ponieważ wystawa jest utworem chronionym prawem autorskim – twórca posiada autorskie prawo osobiste oraz autorskie prawo majątkowe do utworu, koniecznym jest określenie kto jest autorem utworu, bo z tego wynikają prawa do rozporządzania utworem. Musimy wiedzieć czy to kuratorzy są „producentami” utworu „Nie ma sorry”, czy są jedynie „reżyserami”? Musimy wiedzieć kto finansuje wystawę, bo to on posiada prawo rozporządzania nią, i być może tylko on. No i wreszcie należy znać prawa autorskie do utworu, wystawy „Nie ma sorry” opiekuna kuratorów, czyli pani Joanny Mytkowskiej.

Aby oceniać samo dzieło, musimy pamiętać, że oceny powinny być dwie, ocena „utworu – wystawy”, oraz ocena prac pokazywanych na wystawie.

Interesujące są złożenia omawianej wystawy:
– „… wyjściowe parametry naszego projektu, czyli wystawa w nowym Muzeum, jako efekt zajęć na niedawno powołanych do istnienia studiach kuratorskich.”
Czy mogę przyjąć, że oto otwiera się dla młodych ludzi nowa ścieżka kariery artystycznej polegająca na tym, że każdy kto studiuje na wspomnianym seminarium przechodzi chrzest bojowy w Muzeum Sztuki Nowoczesnej? No i interesujące jest wyjście w teren, które pozwala młodym kuratorom penetrować prowincję, często pozbawioną wsparcia lokalnych krytyków czy kuratorów, nie z braku dobrej woli tychże, ale dlatego, że ich tam po prostu nie ma.

– „Założyliśmy, że stworzona przez nas wystawa będzie poddawana korektom, także po jej otwarciu.”
Co należy rozumieć pod słowem „korekta”? Widząc niską odporność młodych autorów na krytykę obawiam się, że korekta będzie dotyczyła sposobu organizacji eksponowanych utworów, a nie ingerencję w pierwotną koncepcję projektu i nadbudowanie go doświadczeniem wynikającym z polemiki z odbiorcą.

Zaskakuje mnie stwierdzenie.
-„ Reguły kuratorsko-artystycznych rozgrywek są coraz lepiej znane, a przepisy na sukces coraz łatwiej dostępne. (…)Wejście do Muzeum na wystawę tylnymi drzwiami odzwierciedla naszą kuratorską metodę – przemytu, skradania się, prób pominięcia instytucjonalno-artystycznych zależności.”
Czyżby autorzy wystawy odsłaniali (niechcący) zasady obowiązujące na rynku sztuki? Powyższy cytat to wyraźna sugestia, że chodzi o zamknięty krąg do którego nie wszyscy mają dostęp i nie wszyscy znają jego reguły, potwierdzone także kolejną wypowiedzią:
– „(Wystawa to) praca bez wcześniej narzuconych tez. (…) kuratorskich. (…) Artystów zaproszonych do współpracy, oprócz zakładanego na wstępie funkcjonowania „poza obiegiem” (co z góry skazane jest na porażkę), łączy niewiele, a ich ogląd rzeczywistości jest dostatecznie zróżnicowany, by ocalić wystawę przed spójną, tematyczną konwencją. Narracyjne tęsknoty zostały odłożone na półkę.”
I równocześnie kuratorzy przeczą sami sobie. Mówią „wystawa bez tezy”. Ale tezą tej wystawy jest to, że prezentowani są „artyści spoza dotychczasowego obiegu, a wystawa nie ma narracji rozumianej jako temat wiodący”. Takie sformułowanie sugeruje dodatkowo, że znane nam wystawy pokazywały prace „artystów zamkniętego obiegu” podporządkowane koncepcji kuratora, marginalizując intencję artysty.
Kuratorzy wystawy dostrzegają kilka wątków, które łączą pokazywane prace.
-„ Będą to: relacja ucznia-artysty z akademicką tradycją pracowni (a więc nieustanne ćwiczenia, zadania, korekty), manipulacje, czasem pastisz i żenada, wynikające ze świadomości uczestnictwa w grze, gdzie artystyczna uczelnia stanowi niezbędne zaplecze o legitymizującej mocy.”
Mnie nasuwa się pytanie – czy te wątki są przypadkowe i zauważone post factum, czy sprowokowane przez kuratorów podczas realizacji projektu?
Ciekawe jest spostrzeżenie:
– „uczelnia stanowi niezbędne zaplecze o legitymizującej mocy. Interesuje nas moment, w którym kurator „otwiera drzwi” artyście oraz gdy ten, pełen ambicji, przeczuć i obaw (ale też coraz lepiej wyposażony w know-how) rozpoczyna swoją karierę. Realia są jednak bezlitosne – dla pomyłek „nie ma sorry”. ”
Autorzy (kuratorzy) wystawy zdradzają, że student(artysta) ma tylko jedną możliwość, jedną drogę rozpoczęcia artystycznej kariery, tę usankcjonowaną przez uczelnię i kuratora. Kto dobrze wyjdzie z „progu” wygrywa. Sęk w tym, że wartościowe dzieła sztuki nie powstają jedynie „na progu”, (choć czasem powstają, czasem trzeba zmienić definicję słowa „wartościowy”), że ponieważ „mięsem sztuki jest życie, a szkieletem umiejętności i talent”, najważniejsze dzieła sztuki powstają stworzone przez dojrzałych ludzi (inaczej niż w nauce), choć najodważniejsze dzieła tworzą młodzi. Ponieważ żyjemy w czasach dominacji brawury nad rozsądkiem, gloryfikujemy dzieła odważne, a nie mądre. To strategia i jeśli realizujemy ją konsekwentnie przyniesie dobre owoce. Jakie? Zwiększymy powszechną skłonność do zachowań brawurowych (nagradzamy brawurę). W rzeczywistości szybkich przemian taka ryzykancka postawa życiowa może być lepszą strategią przetrwania, niż postawa zachowawcza i ostrożna.
Twórczość polega na ustawicznym popełnianiu błędów, i tylko metodą kolejnych przybliżeń, (artysta i badacz porusza się jak we mgle, nic nie jest wiadome) można dotrzeć do celu jakim jest dzieło sztuki czy odkrycie naukowe, dla mnie tożsame. Rzemiosło artystyczne posługuje się regułami i przepisami, twórczość je kontestuje, a więc nie można traktować artystycznych pomyłek jako „zła”, bo dla twórczości są „dobrem”.
Jeśli zgodzimy się, że „Nie ma sorry” oznacza „brak litości dla pomyłek” rezygnujemy z postawy twórczej na rzecz wytwórczej. Jeśli autorzy chcieli powiedzieć że „nie ma litości dla bylejakości”, należało najpierw zdefiniować standardy. To, co w moich studenckich czasach było „bylejakością”, dziś jest „wysoką jakością”. Te kryteria są płynne, jednak muszą być sformułowane, inaczej poruszamy się w próżni albo w Chosie, (a nie we mgle). W próżni tracimy kontrolę nad czymkolwiek, W Chaosie mamy jakąś szansę, ale musimy ścigać się z Dodą, dlatego pewnie coraz więcej Dody, także w tym co nazywamy sztuką (plastyką).
Jeśli autorom chodziło o błędy strategiczne (zakładając, że mają rację i „nie ma litości”), to muszę pogodzić się z tym, że jako dojrzała artystka nie mogę liczyć na drugą szansę, bez względu na to jaka jest moja twórczość. Jednym słowem powinnam zająć się wytwórczością, bo nikt już ze mną nie będzie rozmawiał. Dotąd byłam przekonana, że ten problem dotyka sportowców, aktorki i modelki. Okazuje się, że dziś także artystów plastyków. Nie ma ścieżek, które pozwoliłyby zaistnieć dojrzałemu twórcy plastyki, który nie jest umocowany w instytucji sztuki (galerii czy uczelni). To przygnębiające, i ważne dla studentów. Teraz albo nigdy, bo „Nie ma sorry”.
Ola Boga
Powrót